wtorek, 30 sierpnia 2016

Zabłądziłam

Nie, nie zgubiłam się szukając pokemonów ani myląc trasy biegając po lesie. Dawno mnie tu nie było i nadal jakoś nie jestem skłonna opisywać ludzi dookoła, obserwuje, ale chyba rozumiem coraz więcej i przyzwyczaiłam się do tego, że w otoczeniu można spotkać się z różnymi osobliwościami i dziwactwami. Każdy z nas jest na swój sposób dziwny. Nie czepiam się więc już tego, ale zabłądziłam i to bardzo, to fakt. Moje życie ostatnimi tygodniami toczy się tak intensywnie, że już sama dawno przestałam czaić co robię i po co. Jedyne czego jestem pewna to to, że niedługo spadam stąd do miejsca gdzie może wreszcie uda się mnie ustawić:D Wiem, że jeśli to czytasz to raczej przypadkowo, ale mogę mieć pytanie? Masz tak pewnie czasem, że Twoje życie momentami jest fatalne i najlepiej byłoby Ci uciec jak najdalej od siebie? Na pewno! Bywają też zapewne momenty, w których myślisz ''WOW, moje życie układa się tak cudownie, tak jakby według jakiegoś idealnego planu'' a zaraz '' idzie zbyt pięknie- ciekawe kiedy to wszystko się rozpierdzieli'' i co ? I to ostatnie zawsze nadchodzi:D  W tym roku wznowiła mi się chyba skłonność do uczuciowego kamikaze ;P  w wersji przyspieszonej :) Za bardzo ufam-to prawda. Za bardzo idealizuje moje uczucia - to też prawda. Na 100% uznasz, że to naiwne, ale potrzebuje być dla kogoś ''oparciem'', przyjaciółką, bodźcem dzięki któremu postanowi stać się lepszym ale także mieć oparcie w kimś, przyjaciela i motywacji do pracy nad sobą. Najgorsze jest to gdy żyjesz z poczuciem, że tego doświadczyłeś/doświadczyłaś i pomimo tego, że zanikła- to była miłość, a nagle 'WAKE-UP' !!!!!!!!!!! To nie była miłość, nie wiem co to było! Nie wiem! Czy ona w ogóle istnieje...

Tym jakże optymistycznym akcentem się żegnam;D trzymajcie kciuki za mnie;P aaaaaa i  https://www.youtube.com/watch?v=p3j7avag8us

wtorek, 29 grudnia 2015

czy zrozumiem siebie? co robię ze swoim życiem?

Boję się swoich uczuć, są dziwne a do tego niezrozumiale i niewytłumaczalne jak i zachowania. Nie potrafię często mówić wprost co myślę i najchętniej nie wypowiadałabym się we własnym imieniu. Nie chcę aby ktokolwiek uznał to za nieszczerość, to raczej obawa przed zranieniem drugiego człowieka. Ale czy przez taką właśnie obawę i ukrywanie swoich uczuć, przemyśleń nie zapętlamy się jeszcze bardziej? Na pewno... Najgorsze w myślach jest to, że jakkolwiek beznadziejne by nie były -są z nami cały czas, nie zrobisz sobie urlopu, odpoczynku... Nic z tych rzeczy. Jedyną rzeczą, która mnie jeszcze od tego wszystkiego ratuje jest trening- nie, nie chodzi mi tu o zdrowe 30 minut wysiłku dziennie, w moim przypadku jest to od 2 do 3 h dziennie mniej lub bardziej intensywnego biegania i ćwiczeń. Wspaniały odpoczynek od samej siebie zawdzięczam wysiłkowi :)
       Nie znoszę dni takich jak święta, weekendy, zdecydowanie za dużo czasu spędzam wtedy ze samą sobą i rozmyślam nad swoimi wszelkimi wadami a jest ich hardcorowo dużo.
       Poza moimi sportowymi uzależnieniami jestem strasznym leniem, żeby zaciągnąć mnie do domowych obowiązków lub też tych związanych z edukacją trzeba by było użyć jakiegoś argumentu który chyba nawet nie istnieje :) Rano wstaje tylko z myślą o treningach. Wyobraź więc sobie czym jest dzień wolny ... Męką!
      Nie, nie mam sportowej sylwetki bo za bardzo kocham wszystko co słodkie, słone, ostre, yyyy?  WSZYSTKO! - Tak będzie prościej. Cholerną pozostałością po anoreksji jest też to, że nie jem nakładając sobie jak normalny człowiek tylko dzióbię jakbym miała zauważona dostać opr... chyba od samej siebie. Jestem ostro posrana, wiem to. Dla psychoanalityków stanowiłabym zagadkę, przez którą zrezygnowaliby z dalszej pracy zawodowej, BIEDNI, BEZSILNI:)
           Darze silnymi uczuciami zawsze osoby, które na bank tych uczuć nie odwzajemnią a sama nie odwzajemniam uczuć darowanych mi:p Jeeeejku!
        Może czas to zmienić? Może nowy rok zasłuży na to by być rokiem zmian?:) Przydałoby się, ale wszystko pomału jest tyle do zrobienia, że nie wiem od czego zacząć:D może od mniejszej ilości słodyczy-to zawsze w modzie i jak nie wyjdzie to nikogo nie dziwi:) Rok 2015 zmienił bardzo dużo dookoła mnie, liczę na to, że teraz pora na mnie^.^ Co Ty zamierzasz zrobić zamierzacie zrobić ? Czegokolwiek pragniesz dokądkolwiek zmierzasz, życzę Ci aby się powiodło:)

poniedziałek, 29 czerwca 2015

Niespodzianki

   Nigdy w życiu nie myślałam, że będę czuć się jakbym umierała, aż tu nagle w sobotę 27.06.2015 r. Karolinka wsiadła sobie na rower z mega opóźnieniem dlaczego? Z głupoty. Chciała tylko jechać do Przybinia na cebulę już nawet nie żeby zarobić, tylko ze zwykłego poczucia obowiązku, gdyż dzień wcześniej zobligowała się, że tam będzie. Wyjechała o 8.50 czyli była już dość spóźniona, w dodatku ubrana w ciepłą bluzę, którą zapragnęła 4 km od domu zdjąć. Nie ma w tym nic głupiego do momentu w którym okazuje się, że chce to zrobić bez zatrzymywania się, podczas jazdy 27km/h , ale to mało bo na plecach ma plecak, którym finezyjnie manewrując zdejmuje rękawy owej bluzy. Pierwszy ( prawy rękaw bez problemu plecak delikatnie pobujał się po lewej stronie roweru, później oczywiście przyszła kolej, na rękaw lewy i co? plecak znów ładnie zsunął się po ręce tym razem na prawą stronę mojej szosówki tylko tym razem nie delikatnie i przy okazji wkręcając się między koło a widelec. Niby sekundy... Niby, a jednak dla mnie to były na tyle długie chwile, że jestem sobie w stanie ułożyć w pamięci film i odtwarzać go w różnych perspektywach ;p Co wydarzyło się następnie? LOT;D jednak bez telemarku, bez wysokich not, tylko tak zwyczajnie prosto na czachę i ''ryj'', który teraz wygląda jak po długiej niepomyślnej walce z Tysonem. Pierwsza myśl? Umrę!, Boże niech ktoś tędy przejedzie bo tu zostanę i umrę. Myśl druga? Ruszyć, ruszyć czymkolwiek... udało się ruszam prawą ręką-przysuwam ją do głowy... ni chu... patrze a ręka leży po mojej prawej stronie jakby nigdy nic ;d gdybym mogła to wtedy bym umarła ze strachu;p w końcu udało mi się skoordynować pracę mózgu i mięśni i sprawdzać czy głowa ma właściwy kształt;p już nawet nie raziły mnie strumienie krwi lejące się z twarzy xd myśl kolejna? telefon ... kieszeń bluzy, którą próbowałam zdjąć... i co ? cały;p próbuje więc wybrać nr do Mamy, ale kapiąca na ekran krew mi w tym trochę przeszkadza. W międzyczasie zdążył już mnie olać jakiś kierowca, gdy walczyłam z telefonem zatrzymała się kobieta z synkiem i zapytała czy nie potrzebuje pomocy:) kochana kobieta! wydobyła mój plecak i oczepiła torebkę z plecaka i wsiadła do samochodu do którego mnie zaprowadziła już wcześniej. Na tylnym siedzeniu siedział chłopiec może 3/4 letni, który nie bał się ku mojemu zdziwieniu, wołał tylko o tym, że jadą do babci:) w trakcie jazdy w kierunku szpitala udało mi się wybrać nr do mojej mamusi, po trochu tłumacząc jej co się stało, telefon przejęła ode mnie owa kobieta i wytłumaczyła gdzie mnie wiezie, chwile później byłyśmy już na Leszczyńskim SORze i rejestrowałam się, dostałam opaskę z kodem i polecenie by skierować się pod pomieszczenie 110 pod którym wybrałam nr do mojego byłego mężczyzny, tak po prostu, wolałam żeby wiedział co się dzieje, chociaż ostatnie dni były kryzysem i było już dość ciężko. Po chwili zostałam wyczytana do sali, założono mi 7 szwów na twarzy, 3  w jamie ustnej (te które teraz najbardziej mnie irytują;p), poznałam świetne pielęgniarki i trafiłam na jakiś fajny dzień chyba:). Gdy opatrywanie dobiegło końca i 100ml Ketonalu wchłonął mój organizm wysłano mnie do RTG i inne takie a gdy wróciłam, po chwili pojawił się kto? Mój były chłopak, tak szybko i nie, nie przeraził się moim wyglądem;p Po jakimś (dłuższym) czasie okazało się, że zdjęcia nie wykazały zmian i można wracać do domku:)
 Jakie morały wypływają z tej historii?  Kryzys to nie koniec :) Grecji nikt nie zlikwiduje pomimo tego, że nie rokuje, a wręcz przeciwnie dość długo o nią walczono, więc dlaczego nie walczyć o związek? Teraz wiem, że rozstanie się byłoby największym błędem życiowym;p Ten związek wiele mnie nauczył;)
 Morał drugi ! Nic nie wspomniałam w tej opowieści o kasku... Why? bo go nie miałam ! Więc proszę Was nie jeździjcie bez kasku, jeśli go nie macie to odpuście sobie całkiem. Ja miałam szczęście i twardą czaszkę, ale nie każdy może mieć tak dobrze, więc dbajcie o siebie kochani miłej nocy życzę :****

Pora wracać!

Wiem, że nikt nie tęsknił, trudno, żyć będę dalej;) za to mi brakowało tego niesamowicie, pomimo braku czasu. Tak! Tęsknię za tym bazgroleniem! Coraz częściej i chcę do tego wrócić, bo razem z pauzą w tworzeniu tego bloga zaczął się jakiś inny etap życia, którego do końca sama nie ogarniam. Poprzedni był całkiem ciekawy i wspominam go z uśmiechem jak i z żalem. Z żalem?Bo wiem że to, iż wrócę do obserwautorskowania wcale mi tego etapu nie przywróci. Nie nadrobię niczego co działo się od 5 marca 2014 roku. Nie będę w stanie dowiedzieć się co działo się w życiu i głowach moich dawnych znajomych. Brakuje mi włóczenia się po leszczyńskich pubach, niezwykle rzadkich rynkowych eventów  oraz napotykania się na ludzi, zupełnie różnych, odmiennych, nietuzinkowych, pełnych pasji. Brakuje mi rozmów, dzięki którym wiele zyskałam (czasem oczywiście bywały takie, które wcale nie wnosiły wiele do życia) ale zdecydowanie więcej było tych, dzięki którym otrzymywałam jakiś nowy, dodatkowy pryzmat do patrzenia na to co co się wokół mnie dzieje i pozwalało mi to być lepszą, może bardziej obiektywną obserwatorką. Nie trzymałam z żadną ekipą, nie znałam żadnych wersji, po prostu przyjmowałam sprawy takimi jakie są. Starając się żyć w zgodzie z osobami  z którymi na ogół przebywasz, przyjmujesz ich wersje i nie mówię wcale, że wersja ta jest zła, zwyczajnie ciut ograniczona.

środa, 5 marca 2014

O co biega? (Przepis na idealną powieść dla nastolatek i uczuciowych kobiet)

    Wielki, wielki SZAŁ, SZAŁ. Najpierw na powieść Stephenie Meyer- Saga "Zmierzch", od pewnego czasu sławę zyskała kolejna autorka Eric'i Leonard znana pod pseudonimem E. L. James , tym razem z trylogią przygód Anastasi Steele i jej megga dziwnego ukochanego, Christiana Greya.

Od początku nie nastawiałam się zbyt przyjaźnie, do drugiej powieści, szczerze mówiąc, wkurza mnie sama myśl, o czytaniu czegoś, co oklepane jest już przez połowę dziewczyn w moim wieku, echh to takie trywialne. W końcu jednak przechwyciłam książkę mojej mamie,gdy pożyczyła ją od koleżanki i stwierdziłam : "a co tam.... zobaczę czym się tak ludzie jarają" tak więc zaczęłam czytać. Od początku coś mi nie pasowało, czułam się tak jakby już kiedyś ta historia była przeze mnie śledzona iiiii ostatnio jakoś tak przypadkiem, podczas przemyśleń treningowych, przeanalizowałam dokładnie moje podejrzenia ... UWAGA!:


Główna bohaterka:
Anastasia Steele
1. Szczupła brunetka.
2. Nie wierząca w swoją urodę, delikatnie zakompleksiona,
3. Gapa, trochę kaleka, ceniąca wygodę, nie przepada za sportem, jest w tym kiepska.
4. Jej rodzice/ opiekunowie nie są nadal małżeństwem, mieszkają osobno, z obojgiem utrzymuje kontakty i ich kocha.
5. Lubi czytać, szczególnie stare romansidła.
6. Czeka na księcia z bajki.
7. Ma jedną najlepszą przyjaciółkę, oraz co najmniej dwóch wielbicieli, których uczuć nie odwzajemnia,

Isabella Swan
...
(kopiuj>wklej)

Główny bohater:
 Christian Gray
1. Super przystojny, umięśniony ''Młody bóg''
2. Super Bogaty.
3. Ma jakieś megaaa tajemnice, nie chce ich wyjawiać.
4. Bohaterka działa na niego w zaskakujący sposób, odmienny niż inne kobiety.
5. O ojcu nic nie wiadomo, matka zmarła lub zginęła przed osiągnięciem dorosłości.
6. Adoptowany przez nieprzyzwoicie bogatą rodzinę, wychowuje się wśród przyszywanego rodzeństwa.
7. Lubi gadżety elektroniczne i luksusowe nowinki.
8. Gra na pianinie i to w stopniu bardzo zaawansowanym.

Edward Cullen
...
(kopiuj>wklej)

.... Czyżbym odkryła przepis na udany Bestseller, czy po prostu to przypadek? Chyba nie... XD
Pozdrośki :D

poniedziałek, 10 lutego 2014

WalęTynki

Achhhhhhhhhhh, się zaczerwieniło, zaróżowiło, zaserduszkowiło i takkk bardzo się zasłodziło...;p Widzisz to?  Święto, na którym może zarobić nawet największy kretyn, jeśli tylko stworzy coś oryginalnego w kształcie serca, lub w odpowiednim kolorze, ale ten i w sumie wszyscy inni zamiast myśleć twórczo, zastanawiają się raczej nad tym jaki sprawić prezent ( co kupić ) osóbce, którą darzą wielką walentynkową miłością. Przecież to jedyny dzień w roku, w którym okazuje się uczucia;D W żaden inny dzień nie wypada, lepiej poczekać na 14 lutego, będzie przecież romantyczniej.

To święto prowokuje mnie do podziału ludzi na pewne grupy:
1. Pary-zakochani, którzy nie myślą o niczym innym niż spędzenie tego dnia, a zwłaszcza wieczoru razem. Odosobnienie dla nich w Walentynki jest równoznaczne ze zmarnowanym czasem.
2. Zakochani:
a/ którzy wyrażą w końcu swoje uczucia osobie, za którą szaleją. Pomijam fakt, iż można było to zrobić w każdy inny dzień,
b/zakochani, którzy tak jak w każdy i w ten dzień nie dadzą sobie szansy i zostawią swoją miłość w wyobrażeniach i będą  się z nią męczyć do kolejnych walentynek, innego święta, niespodziewanej inicjatywy ukochanej, ukochanego lub też do momentu kiedy zakochanie przejdzie,
c/ zakochani nieszczęśliwie, kochają kogoś, kto już ma z kim celebrować ten serduszkowy czas i próba wyjawienia swoich gorących uczuć względem jakiejś Pani/Pana, gdyż może się to zakończyć śmiercionośnym ciosem;p
d/ świeżo po rozstaniu z kimś na kim im zależało - hejterzy walentynek (do nich też zaliczają się nieszczęśliwie zakochani i ci przez nikogo niekochani)
e/ po rozstaniu z kimś kto był im obojętny- mają walentynki gdzieś
   
Są też puste laski, które traktują ten dzień jako swoisty dzień kobiet i jedynym ich zmartwieniem na ten dzień jest zastanawianie się- co dostanę? biżuterię? bilet do kina dla nas dwojga? romantyczna kolacja? Czy tam inne bzdety.


 Najbardziej widoczna na portalach społecznościowych i stronach zapewniających dobry humor będzie aktywność naszych walentynkowych hejterów, gdyż 1-mają oni w ten dzień tyle samo wolnego czasu, co w każdy inny. 2-oni lubią narzekać, a gdzie naszych żali będzie musiało doświadczać więcej osób aniżeli w sieci. 3-Cel-zniechęcić także innych i zbierać grupę wsparcia antywalentynkową:)
 Tak na serio to uważam to całe świętowanie za trochę naiwne... Miłość nie jest czerwona, ani różowa, posiada wiele barw. Najpiękniejsze barwy wyrażone są w uśmiechu ukochanej osoby, w oczach i wszystkim co nam się kojarzy. Nie ma jednego kształtu- SERCA- to kształt skąd wzięty? Nie wiem ale przynajmniej ładny. Ma nieskończoność kształtów. Miłość nie jest wszechobecna tylko 14 lutego i nie tylko między niespokrewnionymi ze sobą osobami. Jest też pomiędzy matką i dzieckiem, siostrą i bratem. Także walentynki uważam za święto par, nie miłości;D Wyrażajmy ją więc codziennie i wszystkim, którzy są dla nas ważni.   Życzę każdego dnia pełnego LOVE w każdej postaci ;D !

czwartek, 6 lutego 2014

Przepadłaś

Znasz to? Sprzątanie, nauka i inne codzienne obowiązki to nie jest to, na czym skupiasz swoje myśli, ba... jeśli już się do czegokolwiek zmusisz to pierdzielisz to po całości. WHY? Bo nie myślisz o tym, co robisz, ale zupełnie o czymś innym, a może o kimś konkretnym? Niby to nieszkodliwe i jedyną osobą, której możesz zrobić krzywdę jesteś Ty sam. Nie to jest jednak złe. Gorsze jest to,że kierujesz wszystkie swoje wolne chwile ( te, które dawniej poświęcałeś/aś na przemyślenia nad ogółem spraw, niesprawiedliwości, głupoty i demoralizacji otaczającego Cię świata) na gdybanie, planowanie, wyobrażanie sobie tego co i tak się nie wydarzy, NIGDY! Przestajesz żyć teraźniejszością. Liczy się tylko to co może się wydarzyć. Mam tu na myśli spotkanie z osobą, o której tak namiętnie bez przerwy myślisz. Przeszłość? A to takie coś dla Ciebie co istniało tylko po to byś nabrał/nabrała doświadczeń życiowych, popełniał/popełniała błędy, poznawał/poznawała nieodpowiednie osoby i w końcu zrozumiał/zrozumiała, że to co masz teraz jest najcudowniejszą i najwspanialszą rzeczą, jaka mogła Ci się przytrafić. Kochany/Kochana... ale może nie zdajesz sobie sprawy z tego, iż to co tu i teraz będzie przeszłością a to co za chwilę lub dzień a nawet za kilka lat, będzie zajmować miejsce zaraz po "byłej teraźniejszości". Zmierzam do tego, iż strasznie, przeraźliwie boję się ulotności chwil, przemijania tego co teraz jest moim akumulatorem do działania. Obawiam się, że wszystko co dobre, zaraz się rozsypie i będę spędzać dni zastanawiając się tylko, czy wstać (po co?), pomalować się (po co?), wybrać fajne, a nie tylko wygodne ubranie (po co?), poćwiczyć, potrenować, zdrowo się odżywiać. TYLKO CO MI TO DA? Takie analizowanie to coś okropnego...


Doświadczenia uczą nas wiele, ale także bardzo nas zmieniają. Zarówno pozytywnie jak i negatywnie. Sprawiają, że stajemy się silniejsi, potrafimy lepiej zrozumieć konkretne sytuacje, gdyż przeżyliśmy podobne sami, ale czasem też powodują, że tracimy dawną wrażliwość, wyrzucamy z siebie uczucia i unikamy ich, gdyż wiemy co mogą ze sobą nieść. Zaczynamy skupiać się na sobie i unikaniu krzywdzenia NAS, w końcu zapominając, że ludzie dookoła, nie muszą mieć złych zamiarów i mogą być wobec nas szczere;D

TAKŻE... WIĘC...Próbujmy z doświadczeń wyciągać tylko te pozytywne nauki, szanujmy innych i ich uczucia. Bądźmy pozytywnie nastawieni do świata i nie zastanawiajmy się co nam się opłaci, co nie! Bierzmy z życia pełnymi garściami, jeśli coś się spieprzy, to się spieprzy i będzie czas by to naprawić tak jak robiłeś/aś to do tej pory;D!!! Jeśli nie uwierzymy, że może być dobrze, to nie będzie;) So We have to take a chance!